Każdego roku w Święto św. Jana Apostoła, które przypada 27 grudnia, w naszych kościołach praktykowany jest zwyczaj błogosławieństwa wina. Po każdej Mszy św. poświęciliśmy wino, które następnie było degustowane przez wiernych.
Pobłogosławiony trunek ma zachować ludzi od pragnienia, zachować zdrowie i chronić przed zatruciami. Również poświęcone wino jest symbolem miłości, a jego spożycie uwalnia nas od trucizny zła i nienawiści oraz pomaga w szerzeniu wzajemnego zrozumienia i życzliwości.
Tradycja poświęcenia wina wzięła swój początek od św. Jana Apostoła i Ewangelisty. Istnieje kilka legend, które mówią o tym zwyczaju. Jedna z nich, pochodząca z VI w., podaje, iż św. Jan, pielgrzymując po kontynencie azjatyckim spotkał na swojej drodze kapłana Aristodemusa ze świątyni Diany w Efezie. Ów kapłan miał poddać Jana próbie zatrutego wina – jeśli ten przeżyje po spożyciu trucizny, Aristodemus przyjmie chrześcijaństwo. Tej samej próbie poddano także dwóch skazańców, którzy – jak nie trudno się domyślić – po wypiciu zatrutego wina zmarli.
Święty Jan, zanim podniósł kielich z winem do ust, pobłogosławił je i w ten sposób uwolnił je od trucizny. To jednak nie wystarczyło kapłanowi Diany, dlatego domagał się innego cudu. W związku z tym św. Jan przywrócił życie dwóm otrutym skazańcom. Po takiej sile argumentów, Aristodemusowi nie pozostało nic innego, jak tylko się nawrócić.
Zwyczaj poświęcenia wina pojawił się Kościele już w XIII w. W niektórych parafiach po skończonej liturgii, kapłani dają wiernym w symbolicznej ilości wino do skosztowania. Musimy jednak pamiętać, że to wino błogosławi się nie po to, by się im upijać, a potem hałasować, a przy tym tłumacząc się, że Kościół na to pozwala, a jeszcze więcej – popiera. W całym tym obrzędzie chodzi o to, by to wino, które poświęcimy, a później będziemy spożywali, było znakiem Bożego błogosławieństwa, które całym sercem przyjmujemy.